czwartek, 18 lipca 2013

Wyzwanie drugie: wcześniejsze wstawanie. Jak zyskać dodatkowe dni w roku?

eflon / Foter / CC BY
Plan zmiany samej siebie i polepszenia własnej produktywności obejmuje w moim przypadku poza poprawą kondycji fizycznej także wcześniejsze wstawanie.
Wielu autorów i blogerów pisze o tym prostym, ale jakże trudnym zjawisku. Wiele ciekawych informacji o tym zagadnieniu można znaleźć na blogu Bartka Popiela, a także na angielskojęzycznym blogu Steve Pavlina.

W ostatnim czasie wszędzie trafiam na takie stwierdzenie: chcesz coś osiągnąć? Wstawaj wcześniej. Początkowo buntowałam się przeciwko temu – co oni tam mogą wiedzieć? Przecież spanie jest takie fajne. Jestem z natury śpiochem. Dobrze funkcjonuję do późnych godzin nocnych, ale wcześnie wstawać nie lubię. Dlatego byłam cały czas do tego zjawiska sceptycznie nastawiona.. Jednak lektura blogów, książek itp. i silne argumenty przemawiające na korzyść wcześniejszego wstawanie sprawiły, że postanowiłam wypróbować na własnej skórze jak to jest regularnie wcześniej wstawać ...
 
... i mogę powiedzieć po pierwszych czterech dniach wcześniejszych pobudek, że łatwo nie jest, ale muszę być wytrwała. Nie poddam się tak łatwo! Założyłam sobie wstępnie, że będę wstawać dwie godziny wcześniej, ale żeby nie poddawać organizmu zbyt dużemu szokowi, staram się wstawać godzinę lub półtora godziny wcześniej, tak aby stopniowo przyzwyczaić się do tego nowego nawyku. Co prawda inni radzą by zaczynać wcześniejsze pobudki od 10 minut, ale stwierdziłam, że od razu pójdę prawie :) na całość i zacznę od godziny.

Podzielę się tutaj z Wami moimi wnioskami dotyczącymi wcześniejszego wstawania, które nasunęły mi się po analizie tego „zjawiska”:
Βethan / Foter / CC BY-NC-ND

1. Wszędzie napisane jest, że jeżeli człowiek będzie wstawał o godzinę wcześniej to w skali miesiąca zyska około 30 godzin dodatkowo. Przyjmijmy, że w weekendy nie zawsze wstaniemy wcześniej (albo w dni po jakiejś szalonej imprezie), dlatego załóżmy, że po godzinie wcześniejszego wstawania zyskamy w miesiącu około 24 godzin (przy założeniu, że przez około 6 dni odpuścimy wcześniejsze wstawanie). Czyli całą dobę. Jeżeli przeliczymy to na „dni robocze” to wyjdzie nam 3 x 8 godzin, czyli wstając prawie codziennie o godzinę wcześniej w skali miesiąca zyskujemy 3 dodatkowe „dni robocze”, a zatem rocznie zyskamy 12 x 3 = 36 dni roboczych.
36 ośmiogodzinnych dni w roku dodatkowo? Ten argument zdecydowanie przemawia na korzyść wcześniejszego wstawania. Nie można powiedzieć wtedy, że nie ma się czasu – bo przecież zyskało się właśnie 36 ośmiogodzinnych dni roboczych w roku w stosunku do osób, które wcześniej nie wstają.

Chcielibyście mieć o 36 dni roboczych więcej w roku, które możecie wykorzystać tak jak Wam się podoba?

Biorąc pod uwagę moje założenie z początku posta, że chciałabym wstawać o dwie godziny wcześniej zyskam dodatkowo 36 x 2 = 72 ośmiogodzinne dni robocze w roku ... zaczyna mi się podobać.

2. Wtedy gdy wszyscy inni śpią panują doskonałe warunki do tego by zająć się rzeczami wymagającymi koncentracji. Można wtedy zająć się inspirującą lekturą, zrealizować projekty, na których trzeba się skupić, a gwar i harmider późniejszych godzin rozpraszają i nie pozwalają na to by w pełni poświęcić się wykonywanemu zadaniu.

3. Na pewno zyskujemy na czasie w stosunku do konkurencji, która wcześniej nie wstaje. Kiedy oni śpią, my możemy się doskonalić i rozwijać. Dzięki temu będziemy zawsze o dwa kroki do przodu przed nimi.

4. Zyskujemy też więcej czasu dla siebie. Dodatkową godzinę dziennie możemy wykorzystać do tego, by zrobić coś dobrego dla swojej własnej osoby np. zadbać o siebie, gimnastykować się, zrelaksować się, czy zacząć realizować swoje hobby,

5. Wcześniejsza pobudka nie oznacza wcale, że musimy iść wcześniej spać. Niektórzy twierdzą, że trzeba żyć według ściśle określonych ram – godzina X idziemy spać, godzina Y wstajemy i tak codziennie. Myślę, że takie ramy spania nie są dobre. Każdego dnia inaczej wydatkujemy energię i czasami możemy położyć się później spać, a czasami wcześniej. Sztywne ramy czasowe snu są według mnie kiepskim pomysłem. W momencie kiedy kładziemy się spać o ustalonej godzinie, a nie jesteśmy jeszcze zmęczeni i po prostu nie możemy zasnąć. Uważam, że lepszym rozwiązaniem jest wyznaczenie tylko stałej godziny wstawania, a chodzenie spać pozostawić rytmowi organizmu – kłaść się wtedy, kiedy odczuwamy zmęczenie.

Podsumowując powiem Wam, że najgorszy jest dla mnie moment, kiedy dzwoni budzik. Kładę go na stoliku – dalej od łóżka, żebym musiała wstać i go wyłączyć. Wiem, że gdyby był nieopodal łóżka, na pewno bym go wyłączyła i spała dalej. Jednak po tym najgorszym pierwszym starciu jest już tylko lepiej. Mój dzień wydłuża się. Czuję więcej energii. Jestem w stanie zrobić więcej rzeczy. No i nie mam absolutnie żadnych problemów z zasypianiem.

A jak jest u Was z wcześniejszym wstawaniem?

5 komentarzy:

  1. zaciekawiłaś mnie podejściem do wcześniejszego wstawania jako zyskiwaniem dodatkowych dni w miesiącu.. aż się nad tym zastanowię ;)

    a prawda jest taka, że jak wcześniej wstanę to zrobię więcej rzeczy i to w czasie prawie 2x krótszym niż normalnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zaciekawił Cię mój post.

      Masz rację, też zauważyłam, że przy wcześniejszym wstawaniu szybciej robię więcej rzeczy :), tylko żeby ten sam moment wstawania był przyjemniejszy ...

      Usuń
  2. Fajny post i zastanowię się nad tym :) Już wcześniej myślałam żeby wstawać wcześniej bym miała więcej "dnia" :) Ale i tak wstaję wcześniej trochę niż wcześniej, a budzika w wakacje trochę nie chce słyszeć ;) Ale zastanowię się, bo powody dlaczego tak są fajne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mój post skłonił Cię do przemyśleń :). Postawiłam na wcześniejsze wstawanie właśnie dlatego by mieć więcej dnia :)

      Usuń
  3. ja wstaje codziennie o 5 i kurde juz sie wcześniej nie da :)) fajnie napisany post :)

    OdpowiedzUsuń